Często, gdy rodziny są zaangażowane w trudny, burzliwy rozwód, separację i w grę wchodzi sąd, pojawia się “drużynowa mentalność”, alienator próbuje zebrać ludzi po swojej stronie. To ma na celu udowodnić, w oskarżeniowy modelu procesu, kto jest lepszym rodzicem, kto ma lepsze dowody na bycie dobrym rodzicem. W tej walce alienujący rodzice będą starać się zyskać w oczach profesjonalistów zaangażowanych w sprawę.
Czasami pojawia się kurator i reprezentuje dzieci w bardzo burzliwych sprawach. To sprawia oczywiście, że alienator jeszcze bardziej chce “chronić” dzieci. W tej sytuacji obserwujemy coś, co nazywa się perwersyjnym rodzinnym trójkątem dramatycznym, który polega na tym, że alienator tworzy z dzieckiem przymierze przeciwko drugiemu rodzicowi. Stara się on też przekonać ludzi zaangażowanych w sprawę, aby stanęli po jego stronie. To często prowadzi do rozwinięcia relacji uwikłania pomiędzy alienującym rodzicem, a wyalienowanym dzieckiem. Kiedy alienator ma dziecko po swojej stronie, jest mu łatwiej wykorzystać je przed kuratorem, terapeutą, czasami też, w przypadku zarzutów o stosowanie przemocy, w sprawę angażują się organy ścigania czy opieka społeczna. Te osoby angażują się w konflikt i wierzą w wersję sprawy przedstawioną przez alienującego rodzica pragnącego kontrolować sytuację. Rodzice alienatorzy zazwyczaj są narcystycznie przewrażliwieni. Czują się zagrożeni, kiedy część ich osobowości znika wraz z rozpadem małżeństwa, więc projektują oni winę na drugiego rodzica, a dzieci stają po środku tego wszystkiego. Dziecko jest więc pod ogromną presją i czuje, że musi okazać alienującemu rodzicowi lojalność. Ta sama presja przechodzi później na tych profesjonalistów zaangażowanych w sprawę. Powstaje więc perwersyjny rodzinny trójkąt dramatyczny, alienujący rodzic identyfikuje się jako obrońca, dziecko jako ofiara krzywdzona w jakiś sposób przez drugiego rodzica, poprzez albo mocno naciąganą, albo kompletnie fikcyjną wersję wydarzeń. I to nie są fałszywe wersje wydarzeń, które widuje się normalnie na terapii rodzinnej, gdzie ktoś staje się kozłem ofiarnym.
W normalnej wersji trójkąta, konflikt rozwiązuje się wewnątrz niego, jeśli jest to rodzic – rodzic – dziecko, to wina przechodzi z osoby na osobę. Ktoś bierze na siebie winę jednego dnia, ktoś inny drugiego dnia. I w jakiś sposób konflikt w końcu się rozwiązuje. Tylko jeśli jest to niezmienne i skupione na jednej osobie, która stale jest kozłem ofiarnym, wtedy staje się to patologiczne. W literaturze określa się to patologicznym systemem i bardzo ciężko to rozpoznać.
Alienacja osób trzecich oznacza, że profesjonalista zaangażowany w sprawę, taki jak kurator czy pracownik opieki społecznej lub najczęściej terapeuta, staje się sprzymierzeńcem wersji wydarzeń alienatora. Kiedy kupią oni historię alienatora, wtedy zazwyczaj wchodzą w rolę obrońców. Nie starają się już wtedy pomóc rodzinie jako całości, ale sprzymierzają się przeciwko atakowanemu rodzicowi bazując na w większości fałszywej lub wyolbrzymionej wersji wydarzeń, które tak naprawdę nie są krzywdzące czy niebezpieczne dla dziecka.
Zazwyczaj, aby pranie mózgu się udało i dziecko ówcześnie kochające rodzica zaczęło go nienawidzić, trzeba przejść przez proces oczerniania tego rodzica.
Używanie dziecka jako broni wynika z dwóch rodzajów przemocy. Pierwszym rodzajem jest demoralizująca przemoc emocjonalna. W tym procesie alienujący rodzic demoralizuje dziecko, które kocha drugiego rodzica, oczernia tego rodzica i plugawi uczucia dziecka do niego, aby dziecko mogło poczuć to, co czuje alienator. Alienator tworzy system nagradzania. Kiedy dziecko już się z nim sprzymierzy i zacznie nienawidzić drugiego rodzica, zostanie pomyślnie zaprogramowane i uwierzy lub chociaż zaakceptuje oczerniającą wersję wydarzeń przedstawioną przez alienatora, to alienator zacznie wykorzystywać to dziecko. Patrząc na dziecko stwierdzimy, że nie lubi ono drugiego rodzica. Dziecko staje się więc bronią, to jest właśnie demoralizująca przemoc emocjonalna. Rodzice zazwyczaj będą wykorzystywać dziecko w różnych okolicznościach.
Tak więc dziecko staje się bronią, wtedy używamy terminu “uzbrojony”. Jeżeli dziecko się do tego dostosowuje i faktycznie zaczyna w to wierzyć, to staje się bardzo skuteczną bronią. Dzieje się to z czasem, mogą to być trzy miesiące, sześć miesięcy, dziewięć miesięcy, dwanaście miesięcy, a u małych dzieci to może być jeszcze szybciej. I wtedy dziecko, które naturalnie okazywałoby miłość dla drugiego rodzica, idzie do terapeuty i powiela i papuguje słowa alienującego rodzica, obelgi rzucane w kierunku drugiego rodzica. Terapeuta przekazuje później sądowi informacje, iż dziecko nie chce mieć nic wspólnego z ojcem czy matką i ich nie lubi. A dziecko potwierdzi to, okazując chłód temu rodzicowi.
Terapię EMDR stosuje się w przypadkach, w których dziecko lub rodzic, nastolatek doświadcza prawdziwej traumy.
Nazywa się to terapią odwrażliwiania za pomocą ruchu gałek ocznych [EMDR]. Została ona zaprojektowana dla żołnierzy, którzy byli świadkami śmierci, lub zwykłych ludzi, którzy byli świadkami okrutnego rodzaju śmierci, są oni potencjalnymi ofiarami traumy, gdyż nie każdy żołnierz wykazuje zespół stresu pourazowego. Kiedy dziecko będące po środku burzliwego rozwodu zaczyna terapię, rozpoczyna się proces diagnostyki różnicowej. Trzeba ocenić, czy dziecko faktycznie przeszło przez jakieś straszne, traumatyczne wydarzenia, takie jak na przykład bycie świadkiem śmierci i czy ta trauma wywołała w nim jakąś dysfunkcję. Ten proces sam w sobie zajmuje trochę czasu.
Zazwyczaj terapeuci EMDR są wykorzystywani przez alienujących rodziców, którzy mówią im: „Moje dziecko jest ofiarą traumy spowodowanej wszystkimi tymi złymi rzeczami, które robi mu drugi rodzic”.
Niekompetentny terapeuta uwierzy na słowo i postawi diagnozę: PTSD, zespół stresu pourazowego, zapisze ją i zacznie leczenie. Nie zbada on nawet, czy trauma wynika z rozwodu samego w sobie, czy dziecko w ogóle doświadcza tej traumy, czy dziecko jest w konflikcie lojalnościowym wobec alienatora, czy może faktycznie coś jest nie tak z relacją drugi rodzic – dziecko i naprawdę dochodzi tam do jakiejś emocjonalnej czy fizycznej przemocy.
Byłem zaangażowany w jakieś 162 sprawy w całych Stanach Zjednoczonych. Kiedy dziecko zostaje wysłane na terapię EMDR, a terapeuta sprzymierza się z alienatorem, to w ogóle nie dochodzi do tego procesu.
Problemem terapii EMDR jest to, że jeżeli dziecko niedoświadczające przemocy ze strony drugiego rodzica, jeżeli te zarzuty są fikcyjne i sfabrykowane przez alienującego rodzica, to częścią terapii EMDR jest wyobrażanie sobie tej traumy, której, jak twierdzi alienator, dziecko doświadcza w domu drugiego rodzica. Dziecko ma wtedy za zadanie wyobrazić sobie tę traumę, tę fałszywą lub wyolbrzymioną wersję wydarzeń i myśleć o niej. W najgorszym wypadku, tak było w przypadku jednej sprawy, w której uczestniczyłem, był tam dwunastoletni chłopiec, któremu ojciec i macocha powiedzieli, że jego matka tak naprawdę nie chciała go, kiedy był mały i żałowała, że nie dokonała aborcji. Oprócz tego powiedzieli mu: „A tak w ogóle to, kiedy miałeś cztery lata, twoja matka próbowała zadźgać cię nożem”. Na tę całą sytuację z nożem chłopiec odpowiedział: „Nie pamiętam tego, nigdy mi się to nie przydarzyło”. Tak więc zabrali oni go do terapeuty EMDR, który próbował przywołać to wspomnienie: „Pamiętasz, kiedy mama próbowała zadźgać cię nożem? Po prostu spróbuj to sobie przypomnieć”. I kiedy dziecko próbuje to sobie przypomnieć, to okazuje się, że nic takiego tam nie ma. Ale zostaje mu to zasugerowane i później w domu ciągle słyszy: „To naprawdę się wydarzyło, ja to pamiętam, widziałem, jak mama to robiła”. Badania takich przypadków wykazały, że 50-90% takich dzieci wytworzy fałszywe wspomnienie jedynie poprzez taką sugestię.
Kiedy w grę wchodzą takie fałszywe scenariusze o odrzuceniu i potencjalnej próbie morderstwa, jak w tym przypadku, ten chłopiec doświadcza traumy poprzez fałszywe wspomnienie, które staje się częścią jego autobiografii: „Moja mama mnie nie chciała, zrobiła coś tak okropnego, może tata i macocha jednak mówią prawdę”. Tak właśnie rozwija się alienowane dziecko.
Na dłuższą metę ma to bardzo negatywne konsekwencje, czasami nieodwracalne. Normalne, zdrowe dziecko ma naturalne poczucie ambiwalencji, jest ono świadome cech rodziców: „Mama i tata oboje robią dobre i złe rzeczy, nie szkodzi, kocham ich oboje”.
Alienujący rodzic zaczyna myśleć: „Stracę kontakt z dzieckiem, a potrzebuję go, tylko ono jest przy mnie zawsze”. „Czuję się zagrożony, muszę zebrać jak najwięcej ludzi, którzy staną po mojej stronie i pomogą mi utrzymać dziecko przy mnie na zawsze”. „A ta osoba, która mnie zdradziła czy zrobiła coś innego i doprowadziła do rozpadu małżeństwa, nie zasługuje na bycie częścią życia tego dziecka, ono jest moje”. I kiedy już rozwinie się to w kampanię oczerniania, wtedy zaczyna się w nią angażować ludzi z zewnątrz. To właśnie nazywamy alienacją osób trzecich. Skłania się osobę trzecią, która nie jest częścią konfliktu, aby stanęła po twojej stronie.
Kiedy dziecko zostaje porwane przez obcą osobę, najgorszy jest aspekt psychologiczny, który jest najbardziej szkodliwym elementem porwania. Innymi słowy, porywacz ma wyłączną kontrolę nad relacjami dziecka. W ciężkich przypadkach zabrania dziecku opuszczać mieszkanie, zabrania mu mieć przyjaciół, nie może już widywać się z rodzicami. Ten sam aspekt psychologiczny ma miejsce podczas prania mózgu przez rodziców stosujących alienujące taktyki.
W niektórych przypadkach, z którymi miałem do czynienia, dochodziło do faktycznego porwania. Miałem taką sprawę, gdzie matka porwała dzieci i wyjechała z nimi do innego kraju. Odzyskanie dzieci zajęło ojcu dwa lata.
Zdarzało się, że sędzia w takich przypadkach szydził z rodziców, którzy wspominali, iż dziecko zostało porwane lokalnie, ponieważ nie uznają tego, według nich tylko ciężkie przypadki można klasyfikować jako „porwanie”.
Ciężko jest sprawić, aby sędzia zrozumiał, co się tak naprawdę dzieje, zwłaszcza, kiedy w grę wchodzi alienacja osób trzecich, ponieważ często są to osoby, które sędzia już zna, na przykład kurator lub prawnik, którego sędzia zna prywatnie. Jeżeli więc kurator sprzymierza się z alienującym rodzicem, no to sędzia nie zna drugiego rodzica tak dobrze jak zna kuratora. Wtedy mówi się sędziemu, że doszło tu do alienacji osób trzecich. A sędzia mówi: „Chwileczkę, znam tę osobę, nie dałaby się ona nabrać na żadne fałszywe historie, ona naprawdę wie co mówi i ja jej wierzę”.
Był taki przypadek dziesięciolatka, który miał ośmioletniego brata. Matka była bardzo, bardzo zła, że nie dostała pełnej władzy rodzicielskiej. Dostali równe prawa rodzicielskie, 50-50. Wpadła ona na pomysł, że jej dziesięcioletni syn, Eric, był wykorzystywany seksualnie przez ojca. Z tym zarzutem poszła do terapeuty, który leczył chłopca jak ofiarę wykorzystywania seksualnego. Zostało to zgłoszone do opieki społecznej, zaangażowano organy ścigania, które badały tę sprawę przez dwa lata, ojciec przeszedł dwa testy wykrywaczem kłamstw. Opieka społeczna i organy ścigania doszły do wniosku, że to nie miało miejsca. Ale sąd nie był już tego świadomy, a terapeuta nadal leczył chłopca tak, jakby był ofiarą wykorzystywania seksualnego. To jest właśnie efekt prania mózgu.
Tak więc po sześciu miesiącach, roku, osiemnastu miesiącach, dwóch latach, ten chłopiec został przekonany, że ojciec wykorzystywał go seksualnie, uwierzył w to i wytworzył fałszywe wspomnienia. W międzyczasie psychiatra, jeden z psychiatrów, który dostarczał leki w trakcie terapii, podawał chłopcu prozac na życzenie matki.
Tak więc podaje się dziecku prozac, sugeruje się mu to wszystko i wzbierają się w nim emocje, bo teraz myśli: „Tata robił mi te wszystkie brzydkie rzeczy i mama chce jego śmierci”. Były nawet dowody na to, że matka groziła ojcu, że go zabije, nawet ją za to aresztowano, groziła ona, że otruje go insuliną podczas snu, aby go zabić. Tak więc to wszystko się działo, a potem pewnego dnia matka poszła do terapeuty i powiedziała mu, a on później powiedział temu dziesięciolatkowi, Ericowi, że jego młodszy brat również był wykorzystywany seksualnie przez ojca. Matkę to zdenerwowało, Erica to zdenerwowało i to był taki przełom, który wyzwolił w nim chęć spełnienia woli jego matki, a matka chciała, aby zabił on swojego ojca. Zostawiła ona więc naładowany pistolet, a Eric strzelił do ojca i zabił go, kiedy ten podjechał samochodem, aby go odebrać, podczas gdy młodszy brat był już w samochodzie.
Później wszedł on z powrotem do domu i pokazał mamie znak „ok”. Młodszy brat musiał później w szkole opisać straszne wydarzenie ze swojego życia i napisał on, że jego matka kazała jego starszemu bratu zabić ich ojca. To był ekstremalny przypadek i było tam dwóch alienatorów, matka i terapeuta.
Ważne jest tutaj szkolenie. Terapeuci, psychologowie, ogólnie specjaliści od zdrowia psychicznego, pracownicy socjalni i specjaliści prawni powinni być szkoleni w zakresie tego rodzaju spraw.
Częścią szkolenia powinno być to, że kiedy w rodzinie jest konflikt, cała ta rodzina powinna być traktowana jako klient, nie tylko jeden jej członek. Ponieważ jeżeli dziecko ma jakieś problemy emocjonalne związane z konfliktem rodzinnym, dzieje się to dlatego, że nie traktuje się rodziny jako całość, a problemy dziecka istnieją w kontekście całej rodziny. Szkolenie, szkolenie byłoby bardzo pomocne.
Shawn Wygant jest wysoko wykwalifikowanym oddanym psychologiem i biegłym sądowym. Specjalizuje się w diagnozowaniu, ocenie i leczeniu alienacji rodzicielskiej, jak również innych złożonych form psychicznego maltretowania dzieci. Przez ostatnie sześć lat pracował nad sprawami alienacji rodzicielskiej w całych Stanach Zjednoczonych jako psycholog i biegły sądowy.
Artykuł udostępniony dzięki uprzejmości serwisu www.trudnerelacje.pl