Rozwój współpracy w parach mediacyjnych

W ostatnich latach obszar mediacji rodzinnych zmienia się. Podobnie jak inne profesje, coraz więcej naszych spraw prowadzonych jest online. Coraz bardziej różnorodne są również rodziny, które korzystają z mediacji.
Rozwoj Wspolpracy W Parach Mediacyjnych

Wprowadzenie

W ostatnich latach obszar mediacji rodzinnych zmienia się. Podobnie jak inne profesje, coraz więcej naszych spraw prowadzonych jest online. Coraz bardziej różnorodne są również rodziny, które korzystają z mediacji – częściej współpracujemy z parami w związkach nieformalnych, jednopłciowymi, rodzinami transgranicznymi czy dwunarodowymi. Niezależnie od formuły rodziny i szczególnych wyzwań, które jej dotyczą, niezależnie również od formy spotkania mediacyjnego, praktykę korzystania z komediacji, a więc prowadzenia sprawy przez parę mediacyjną, zawsze uważałyśmy za wartą upowszechniania – obecnie jeszcze bardziej niż wcześniej. Naszym zdaniem kreatywna współpraca dwojga mediatorów prowadzi do wytworzenia większej wartości niż jedynie sumy cech i umiejętności obu osób w parze mediacyjnej. Dzięki tego rodzaju synergii kreatywna para mediacyjna może bardziej adekwatnie odpowiedzieć na potrzeby uczestników mediacji. Jednocześnie trzeba mieć świadomość, że komediacja może również komplikować proces mediacji, wprowadzając dodatkowy wymiar, jakim jest współpraca między samymi mediatorami.

Każdy rodzaj współpracy, niezależnie od kompetencji i osobowości mediatorów, charakteryzuje się naturalną dynamiką. W tym artykule przyjrzymy się jej bardziej szczegółowo.

Czytelniczki i czytelników zainteresowanych praktycznymi aspektami współpracy pomiędzy mediatorami odsyłamy do tekstu pt. Współpraca w parze mediacyjnej – praktyczne aspekty komediacji.

Etapy rozwoju współpracy

Podobnie jak każda inna stosunkowo stabilna i zorganizowana współpraca, relacje między komediatorami zmieniają się w czasie, a ich natura kształtuje się zgodnie z pewnymi etapami. Niżej omówimy schemat rozwoju współpracy w parze terapeutycznej oraz znany model rozwoju grupy i pokażemy, jak spostrzeżenia będące podstawą obu tych koncepcji odnoszą się do praktyki mediacyjnej.

W naszej codziennej praktyce i współpracy zawodowej z innymi mediatorami, szczególnie przydatne jest odwołanie się do dziewięcioetapowego modelu opracowanego przez Jamesa Dugo i Ariadne Beck (1991) w kontekście par terapeutycznych. Cytowany model składa się z następujących elementów:

Faza 1. Zawarcie kontraktu

Faza 2. Wypracowywanie tożsamości

Faza 3. Tworzenie zdolnego do współpracy zespołu

Faza 4. Rozwój bliskości

Faza 5. Określanie słabych i mocnych stron zespołu

Faza 6. Odkrywanie i testowanie nowych możliwości

Faza 7. Wspieranie wzajemnej konfrontacji

Faza 8. Integrowanie i wprowadzanie zmian

Faza 9. Kończenie i domykanie relacji lub jej reorganizacja

Dugo i Beck zwracają uwagę na istotne elementy współpracy, która – między innymi ze względu na rodzaj relacji z klientami, ale też formalne wymogi praktyki terapeutycznej – jest zwykle bardziej długoterminowa i głębsza niż relacja pomiędzy komediatorami. Dlatego też zestawiamy ten model ze znacznie prostszą koncepcją, która również podkreśla wagę uczenia się siebie i dojrzewania we współpracy, co uważamy za szczególnie cenny zasób w rozwiązywaniu konfliktów w mediacji. Mamy tu na myśli model rozwoju grupy, pierwotnie przypisywany Bruce’owi Tuckmanowi, który jest szeroko wykorzystywany w organizacjach, zespołach czy procesach edukacyjnych. Chociaż istnieją istotne różnice między dynamiką grupy i diady, sam model jest na tyle prosty i jasny, że pokazuje to co najistotniejsze.

Tuckman i Jensen (2010) wskazują, że grupa przechodzi zwykle cztery etapy rozwoju. Formowanie to faza orientacji co do natury interakcji, po której napięcie wzrasta, co ostatecznie prowadzi do buntu lub konfliktu, który jest charakterystyczny dla fazy ścierania się. Kiedy owa burza już się przetoczy, następuje faza normowania – kiedy relacje ulegają przekształceniu w nowy i bardziej adaptacyjny sposób, by wreszcie – o ile to możliwe – osiągnąć fazę sprawnego działania, gdy zespół jest w stanie współpracować skutecznie, osiągać lepsze wyniki, przystosowywać się do nowych sytuacji i radzić z kryzysami zewnętrznymi.

Niżej przedstawiamy poszczególne fazy, skupiając się na tym, co dzieje się w relacjach między komediatorami, jakie myśli, emocje czy zachowania są wówczas naturalne i skąd się one biorą.

Formowanie [Forming]

Jasność reguł i przewidywalność daje poczucie bezpieczeństwa, dlatego zawsze rozpoczynamy mediację od ustanowienia podstawowych zasad współpracy z stronami. Taki kontrakt proceduralny jest jednak ważny nie tylko dla uczestników mediacji, ale również dla nas – jako partnerów w komediacji. Dlatego, rozpoczynając współpracę warto wymienić się naszymi przemyśleniami o tym, jak – w kontekście naszej dotychczasowej wiedzy i doświadczeń – każde z nas rozumie rolę mediatora, na co zwracamy uwagę we współpracy ze stronami, czy jak zwykle prowadzimy mediację. Jest to również dobry moment na zastanowienie, jak wyobrażamy sobie współpracę jako komediatorzy i jak chcemy ją zorganizować.

Różnice w naszym podejściu do mediacji mogą być cennym zasobem, ale mogą być również źródłem napięć na pewnym etapie lub w pewnych okolicznościach. Warto zatem na początku współpracy powiedzieć sobie nawzajem, że prawdopodobnie w pewnym momencie napotkamy trudności w naszej współpracy. Jest to w gruncie rzeczy ta sama technika normalizacji, z której korzystamy we współpracy ze stronami w mediacji. Przyjmujemy zatem jako naturalne, że partnerstwo w mediacji nie musi wydarzyć się „organicznie” i wymaga starań. Ale jednocześnie jest to również obietnica, że gdy takie tarcia i trudności się pojawią, jesteśmy chętni o nich rozmawiać. Im bardziej na etapie uzgodnienia kontraktu współpracy mediatorzy są gotowi na głębszą rozmowę, tym większy będzie ich wgląd w to, co dzieje się w relacji komediacyjnej i gotowość jej dyskutowania.

Niekiedy podejmujemy współpracę mediacyjną incydentalnie, nawet więc jeśli okaże się ona dla nas trudna lub frustrująca lub nasz współmediator zrobi coś, co wykracza poza nasze ustalenia, możemy to potraktować jako nieprzyjemny incydent, który na dłuższą metę nie będzie miał dla nas wielkiego profesjonalnego znaczenia. Jednak jeśli chodzi o długoterminową współpracę, niezwkle istotne jest zainwestowanie czasu i namysłu w staranne ułożenie zasad naszego współdziałania przed spotkaniami z uczestnikami mediacji.

W początkowym etapie rozwoju relacji komediacyjnej główną troską jest zazwyczaj pozytywna autoprezentacja i poczucie bezpieczeństwa, które wywodzi się z poczucia, że druga strona dobrze nas odbiera. Oznacza to, że każdy z partnerów zazwyczaj koncentruje się na pozytywnych stronach współpracy, okazując życzliwość, zrozumienie i ciekawość wobec komediatora. Chętnie wówczas tworzymy przestrzeń dla interwencji naszego komediatora, doceniamy jego lub jej komentarze, prosimy o opinie i podążamy za sugestiami. Staramy się też być dostępne i mamy gotowość podejmować się różnych zadań, nawet jeśli są dla nas nieco kłopotliwe. Ogólnie zatem staramy się nie opuścić naszej strefy komfortu, nawet jeśli to oznacza, że czasami się wycofujemy i ustępujemy. Pomagamy więc naszemu komediatorowi pokazać się z najlepszej strony i staramy się same zaprezentować się w obszarach, w których czujemy się naprawdę skuteczne i kompetentne.

Na przykład, jeśli mój komediator ma wyraźnie inny styl prowadzenia mediacji niż ja i zachowuje się w sposób, który uznaję za nieszczególnie odpowiedni w danej sytuacji, na etapie formowania relacji mogę sama kwestionować swoje oceny i przekonywać sama siebie, że moja ocena jest nietrafna. Mogę też uznać różnice między nami za interesujące i przesuwające granice mojej praktyki mediacyjnej. Mogę wreszcie stać się nadmiernie samokrytyczna i mieć do siebie żal, że nie chcę lub nie potrafię pracować w stylu lub tempie, jaki jest właściwy dla mojego komediatora. Albo też zacząć podejrzewać, że to mój komediator jest krytyczny wobec mnie, nawet jeśli jest to jedynie moja projekcja. Tak więc etap formowania się pary mediacyjnej jest w dużej mierze związany z samokontrolą, ciągłą samoobserwacją lub powstrzymywaniem się.

Jeśli ten proces odbywa się w trakcie pracy z naszymi klientami, nakładają się dwa wyzwania: wysiłek, jaki wkładamy we właściwe wsparcie uczestników mediacji i wysiłek związany z naszą współpracą jako mediatorów. Wymagający klienci i wymagający komediator konsumują wówczas nasze zasoby emocjonalne i poznawcze. Z oczywistych względów naszym priorytetem będzie zadbanie o uczestników mediacji, co oznacza, że gdy pracujemy z trudną sprawą większość naszych zasobów skierujemy wobec klientów, a w rezultacie napięcia w relacji z naszym komediatorem mogą wzrosnąć.

Można tu użyć metafory komputera, który ma określoną pamięć, szybkość procesora czy inne parametry wpływające na sprawność. Jeśli pewne procesy – w mediacji będą to interakcje między stronami – będą miały priorytet, a przy tym będą one intensywne i złożone, inne zadania, takie jak współpraca między mediatorami, zaczną spowalniać lub „zawieszać się”.

Ścieranie się [Storming]

Na kolejnym etapie współpracy różnice w parze lub zespole zaczynają być coraz bardziej wyraziste, emocje związane z uświadomieniem sobie tych różnic coraz bardziej odczuwalne, a wraz z nimi pojawiają się konflikty. Te napięcia są nieuniknione i następują tym szybciej, im trudniejsze są sprawy mediacyjne, które wspólnie prowadzimy. Ale nawet jeśli nasi klienci nie są szczególnie wymagający, konflikty między mediatorami prędzej czy później wystąpią.

Doświadczenia istotnych różnic w pojmowaniu procesu mediacji lub różnych wyobrażeń na temat roli mediatorów mogą być naprawdę trudne. Możemy być zmęczeni dostosowaniem się do naszego komediatora, uznawać jego interwencje za niepotrzebne, zaskakujące, a nawet dziwaczne. Z drugiej strony, możemy mieć poczucie, że nie możemy „rozłożyć skrzydeł” w mediacji, że musimy powstrzymywać własne interwencje lub naturalny styl pracy, tracimy kontakt z własnymi zasobami lub że w procesie brakuje dla nas miejsca. Na tym etapie często jesteśmy coraz mniej skłonne doceniać różnice, ale raczej postrzegać je jako denerwujące. Możemy wątpić, że nasza współpraca ma sens, odczuwając jednocześnie niepokój lub złość.

W takiej sytuacji możemy czuć pokusę, by użyć siły. Na przykład, używając dyrektywnych komunikatów czy wydając polecenia naszemu komediatorowi, np.: Rozumiem, że przygotujesz podsumowanie spotkania. Zamiast konsultować strategię z naszym komediatorem, możemy podejmować jednostronne interwencje, na przykład zarządzić spotkanie na osobności, mimo że wiemy, że nasz mediacyjny partner nie lubi, kiedy komunikacja między uczestnikami jest tak silnie zapośredniczona przez mediatorów.

Albo zamiast podążać za strategią naszego komediatora, możemy zacząć ją kwestionować, często nie wprost. Na przykład, zmarszczymy czoło czy skrzywimy się, nawet nie zauważając tego, co robimy. Możemy również otwarcie skonfrontować się z naszym partnerem w obecności stron, mówiąc na przykład: Nie sądzę, aby w tej chwili było to właściwe pytanie. Powinniśmy raczej skupić się na analizie dostępnych rozwiązań. Możemy wręcz nie być świadome, że to robimy i gdyby ktoś nam zwrócił uwagę, mogłybyśmy być zaskoczone i podjęłybyśmy próbę racjonalizacji naszych zachowań. Ale po wspólnej sesji czujemy się zmęczone i po prostu chcemy jak najszybciej przerwać interakcję z naszym komediatorem.

By móc współdziałać efektywnie dla dobra naszych klientów, musimy otwarcie zmierzyć się z tym problemem. I choć wydaje się to oczywiste, dla większości z nas otwarta komunikacja na ten temat jest naprawdę trudna. Wymaga bowiem wysiłku, aby zidentyfikować istotę problemu, zrozumieć własne uczucia, otwarcie wyrazić oczekiwania i mieć gotowość do negocjowania zasad współpracy.

Z drugiej strony, by użyć pozytywnego przeformułowania: nasze emocje odzwierciedlają naszą troskę o autentyczny kontakt oraz potrzebę zaufania do siebie i ugruntowania we własnym podejściu. Chcemy mieć pewność, że możemy prowadzić mediację na swój sposób, korzystając z naszego indywidualnego talentu lub stylu i że nasz mediacyjny partner to uznaje.

Podsumowując, podczas gdy w fazie formowania skupiamy się na podobieństwach i wynikającym z nich poczuciu wspólnoty, w fazie konfliktu zwracamy uwagę na różnice i kolizje, czasem nawet kwestionując to, co mamy wspólnego. W rzeczywistości ani fantazja o doskonałym dostosowaniu się między partnerami nie jest użyteczna, ani też różnice tak dramatyczne, jak czasami doświadczamy ich w fazie ścierania się. Aby móc współpracować sensownie i z satysfakcją, musimy zaakceptować zarówno to, co mamy wspólnego jako komediatorzy, jak i odmienności naszych poglądów czy osobowości.

Normowanie [Norming]

Jeśli konstruktywnie przejdziemy przez fazę konfliktu, konfrontując się zarówno z ryzykiem rozpadu współpracy, jak i jej kreatywnym potencjałem, jako para mediacyjna zyskujemy możliwość budowania wspólnej tożsamości jako zespół i eksplorowania zasad dalszego współdziałania. Jeśli jednak utkniemy na etapie ścierania się i ciągłej rywalizacji, będzie to ze szkodą zarówno dla nas jako mediatorów, jak i stron konfliktu. Komediatorzy, których współpraca nie układa się dobrze nie służą jako model dla stron, które zmagają się z własnym sporem, a nasze zasoby zawodowe nie zostaną w pełni wykorzystane.

Konstruktywna komunikacja z naszym komediatorem może przejawiać się w takich – na przykład – wymianach: Zauważyłam, że kiedy jedna ze stron nalega na sfinalizowanie umowy, a druga strona milczy, jest ci trudno spowolnić rozmowę i sprawdzić, co druga strona o tym myśli. Wydaje mi się jednak, że poddanie się tej presji sprawia, że porozumienie jest mniej trwałe i często stajemy wobec sytuacji, kiedy strony odrzucają ustalenia w ostatniej chwili lub rezygnują z mediacji. Co możemy z tym zrobić?

Dzięki uszanowaniu różnic i jednocześnie wypracowaniu wspólnego podejścia do mediacji, rozwija się autentyczna współpraca. To właśnie w fazie normowania się kładziemy podwaliny dla nowej struktury naszego współdziałania: dzięki wypracowaniu realistycznego obrazu naszej relacji, jej mocnych i słabych stron i świadomości tego, co to oznacza dla naszej praktyki mediacyjnej. To na tym etapie otwiera się przestrzeń dla głębokiego zaangażowania w relację, w której każda z osób może liczyć zarówno na wsparcie, jak i – co często trudne – szczerą informację zwrotną, zyskując głębsze zrozumienie siebie i partnera. W parze mediacyjnej widoczne jest to w takich komunikatach: Kiedy strony osiągają impas, ty chętnie korzystasz z podsumowania i pokazania progresu, a ja widzę sens w spotkaniach na osobności. Albo: Wydaje mi się, że uczestnicy mediacji mają do nas zaufanie i czują się z nami bezpiecznie. Jednocześnie widzę, że mamy trudność, by pomóc im odejść od utrwalonych przekonań co do tego, jakie rozwiązanie jest najlepsze.

Na tym etapie mamy już szereg wspólnych doświadczeń, wiemy jaki styl pracy ma druga osoba, jakie metody preferuje, jaki rodzaj wglądu czy intuicji na temat konfliktu wnosi do procesu. Wspaniale, jeśli uczymy się nie tylko o sobie nawzajem, ale również od siebie nawzajem.

Jest to również zazwyczaj faza, w której tworzy się więź przyjacielska. Stajemy się bardziej zainteresowani sobą nie tylko jako profesjonaliści, ale także jako ludzie. Jesteśmy ciekawi drugiej osoby, rozmawiamy więcej o tematach pozazawodowych, polecamy sobie książki czy filmy, nawet jeśli spotykamy się tylko online. Gdy w praktyce mediacyjnej pojawiają się przeszkody czy problemy komunikacyjne, podstawowa chęć utrzymania relacji i wzajemna sympatia stają się źródłem motywacji niezbędnej do przezwyciężania trudności. Dzieje się tak przede wszystkim w parach mediacyjnych, w których nie tylko nasze kompetencje są komplementarne, ale również jesteśmy dopasowani pod względem cech osobowości.

Skuteczne działania [Performing]

Skuteczne działanie to faza dojrzałego zespołu, który korzysta zarówno z synergii kompetencji, jak i przyjemności płynacej ze współpracy. Jest to ten etap, w którym współpraca mediatorów przekracza sumę ich zasobów i wnosi nową jakość do mediacji. To właściwy czas na eksperymentowanie z nowymi podejściami, a dzięki temu poszerzanie otwartości i elastyczności. Mediatorzy mogą na przykład umówić się na wdrożenie nowych lub bardziej zaawansowanych technik komunikacyjnych, na przykład metadialogu, innego rozłożenia ról czy włączania dzieci do mediacji. Praktyczną finalizacją tego etapu jest uznanie roli i znaczenia naszego partnera w procesie, ale także omówienie rzeczy, których nie udało nam się osiągnąć. To czas, aby otwarcie docenić drugą osobę i to, czego dzięki niej się nauczyliśmy.

Podsumowanie

W powyższym tekście skupiłyśmy się na etapach rozwoju współpracy w parze mediacyjnej, mając nadzieję, że wiedza o dynamice relacyjnej pomoże mediatorom w dostrzeżeniu uniwersalnych wzorców w ich indywidualnych doświadczeniach, tym samym dając orientację, z jakimi wyzwaniami i w jaki sposób możemy się mierzyć. Świadomość potrzeb, jakie mamy na różnych etapach naszej współpracy mediacyjnej, pomoże nam dostrzec, skąd biorą się nasze emocje i właściwie je zaadresować. Dzięki temu tworzymy warunki, w których nasz komediacyjny potencjał możemy w pełni wykorzystać do lepszego wsparcia uczestników mediacji w ich zmaganiach z transformacją relacji rodzinnych.

Artykuł został napisany w ramach projektu International Mediators Trained in Europe InMediate finansowanego z unijnego programu Erasmus+. Więcej informacji i materiałów edukacyjnych w języku angielskim można znaleźć na stronie www.inmediateproject.eu

Zdjęcie autorstwa SHVETS production z serwisu Pexels

Przeczytaj także

Patchworkowy challenge

Patchworkowy challenge

Artykuł opowiada o rzeczywistości rodzin patchworkowych. Porusza najważniejsze aspekty ich funkcjonowania, głównie z perspektywy osoby, która nie jest rodzicem dziecka/ dzieci swojego partnera. Autorka wskazuje na, co warto postawić nacisk, aby wspólne życie w codzienności rodziny patchworkowej było źródłem szczęścia i poczucia bezpieczeństwa dla wszystkich jej członków.

Dowiedz się więcej
Facebook
Twitter
LinkedIn